Historia Oddziału


Początki...
Dokładnej daty utworzenia Nowohuckiego Oddziału nie można określić, gdyż żaden z założycieli już nie żyje, a ci nieliczni z aktualnych hodowców, którzy mieli z nimi kontakt, bo byli przez nich do Związku przyjmowani, jak np. Stanisław Jurek czy Mieczysław Niewiadomy, pamiętają tylko, że było to w roku 1952 i że Oddział był częścią VI krakowskiej Grupy Lotowej i nosił nr 70.

Z tego co mówią wynika, że - o dziwo - stworzyli go bynajmniej nie mieszkańcy rosnących jak grzyby po deszczu bloków - przybysze "z Polski", z których w prawie stu procentach składała się wówczas ludność Nowej Huty, a miejscowi, tzn. dotychczasowi mieszkańcy wsi, stopniowo wchłanianych przez rozrastające się miasto, Grębałowa, Luboczy, Bieńczyc, Krzesławic ... (dziś nowohuckie "osiedla"). Jakie mieli gołębie, skąd i jak lotowali ci pierwsi hodowcy z Nowej Huty - niestety nie wiemy i chyba już się nigdy nie dowiemy, bo nie zachowały się żadne zapisy, a i wiarygodnych świadków jak na lekarstwo, tak, że ktoś próbujący tę historię odtworzyć w dużej mierze skazany będzie na domysły.... Zawierająca podstawowe fakty i ponoć systematycznie przez wiele lat prowadzona kronika, która mogłaby i powinna być podstawowym źródłem dziejów Oddziału, zawieruszyła się gdzieś już parę lat temu, w trakcie któregoś z kilkakrotnych przenosin świetlicy i chyba już się nie odnajdzie. A nowa, którą dopiero co założył i której "dogląda" aktualny Prezes Oddziału Wiesław Wojnarski, pierwsze strony, na których zwyczajowo przedstawia się historię, ma ciągle puste.

Z podobną sytuacją mamy wszak do czynienia w wielu, wielu jednostkach naszego Związku, a w dużej mierze dotyczy to Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych jako całości. W ogóle bardzo mało zrozumienia wykazujemy dla historii naszego hobby i organizacji, rzadko się do niej odwołujemy, a w referatach na kolejne jubileusze przywołujemy ją zwyczajowo tylko w najogólniejszych, kilkuzdaniowych zarysach. Z konieczności zresztą, bo po prostu rzadko mamy możliwość - tzn. odpowiedni materiał - by powiedzieć coś więcej o ludziach, którzy zaczynali działalność hodowlaną i lotową w poszczególnych regionach kraju, którzy tworzyli towarzystwa i sekcje, a potem budowali obecną, tak wysoką pozycję organizacji i poszczególnych ogniw, o warunkach w jakich to czynili etc. Niezbyt głośno mówiliśmy nawet o 80 - leciu ogólnopolskich struktur naszego Związku, które właśnie niedawno minęło. A przecież świadomość historii, świadomość długiego trwania, możliwość odwoływania się do dawnych sukcesów to jeden z ważnych czynników, mobilizujących współczesnych do działania.

Historia Oddziału od 1959
Wspomniany Stanisław Jurek do Oddziału został przyjęty w roku 1959 jako 17 - letni chłopak. Mieszkał wtedy - i do dziś mieszka - w Luboczy. Ten kto będzie pisał historię Oddziału musi polegać na jego pamięci, z tym jednak zastrzeżeniem, że ta jego osobista pamięć obejmuje już kolejne etapy historii Oddziału, bo etap pierwszy, czyli lata 1952 - 1959 i on także zna tylko z opowiadań. Wie, że nie było lekko, że długo np. nie było świetlicy na spotkania i dyskusje, że trzeba było dużo trudu by zdobyć i urządzić plac wkładań itd. Gdy znalazł się w organizacji, Prezesem był Jarosz (imię pogrążyło się w niepamięć), Oddział miał już własną świetlicę (w prywatnym domu jednego z członków, przechowywano też w nim cały majątek) i plac wkładań, a ptaki na loty wożono - jak wszędzie - przede wszystkim koleją. Wyróżniającymi się wówczas hodowcami byli: sam Prezes Jarosz, Jan Kałon, Julian Mielec, Jan Mikołajczyk, Jan Bierówka, Stanisław Branicki, Adam Mach, Antoni Mars, Marek Wałęsa, Adam Wach, do czołówki należał też S. Jurek.

Należał do czołówki - jak i paru jeszcze spośród wyżej wymienionych - także w latach późniejszych, gdy wpisali się do niej tacy z kolei hodowcy jak: Krzysztof Dobaj, Andrzej Dziura, Jan Grochot, Karol Podolecki, Tadeusz Socha, Eugeniusz Świątek, Andrzej Włosik, Marian Lisak, Zbigniew Jędrychowski, Wiesław Puchalski, Janusz Polak, Roman Jasiński, Ireneusz Przybylski, Krzysztof Gołota czy Stanisław Szopa. Był to już czas, gdy m.in. odbywano fascynujące wszystkich loty dalekie, znad ujścia Tamizy, Cieśniny Kattegatt, znad Morza Północnego.

Kryzys
Na początku lat 80 - tych nastąpił w działalności Oddziału pewien kryzys, część hodowców odeszła do powstałego w Nowej Hucie nowego Oddziału (potem powstały jeszcze dwa, aż w pewnym momencie działało ich już 4, oczywiście wszystkie bardzo nieliczne). Kryzys opanowano w 1982 r., wybrano nowy Zarząd, a funkcję Prezesa powierzono wspomnianemu Stanisławowi Jurkowi. Przez dwie następne kadencje pełnił funkcję Wiceprezesa, zostawiając prezesostwo Andrzejowi Dziurze. Do dziś jednak Stanisław Jurek jest jednym z aktywniejszych członków Oddziału. Od paru lat lotuje w tandemie z synem, jego brat były członek nowohuckiego Oddziału jest również hodowcą.

Sukcesy Oddziału
Kto i kiedy bywał w kolejnych sezonach mistrzem, wicemistrzem czy takim lub innym przodownikiem w toku znacznej części owej 54 - letniej już historii Oddziału zapewne nigdy ustalić się już nie da, chyba, że jakimś cudem odnajdzie się zaginiona kronika. Z całą jednak pewnością nazwiska tych mistrzów pokrywają się z wyżej wymienionymi. Należy
z pełnym przekonaniem powiedzieć, że byli to hodowcy, których wyniki lotowe liczyły się bardzo także w Okręgu, a niekiedy nawet w kraju. Dość powiedzieć, że właśnie gołębie J. Polaka i S. Jurka reprezentowały Polskę na Olimpiadzie w Katowicach.

Teraźniejszość
Tak jest i dziś. Oddział Nowa Huta w ogóle należy do najbardziej prężnych w kraju, a osiągane w nim wyniki lokują jego członków w ścisłej czołówce krakowskiego Okręgu. O jego prężności świadczy choćby i to, że jako pierwszy w swym dość duży Okręgu "dorobił się" własnego znaku, czyli sztandaru. Poświęcono go w 2002 roku, w 50 - tą rocznicę powstania Oddziału w kościele parafialnym na osiedlu w Bieńczycach, też byłej wsi, a potem oczywiście na Górze Św. Anny. Ma też Oddział, znakomicie urządzony, jeden z najlepszych w kraju plac wkładań gołębi na os. Piastów, a od 2005 roku obszerną i świetnie - bo w centrum dzielnicy Nowa Huta - położoną świetlicę na os. Zielonym. Tę ostatnią Oddział otrzymał - o czym już w Hodowcy pisaliśmy - w wyniku osobistej decyzji Prezydenta m. Krakowa, prof. Jacka Majchrowskiego. Skończyło się podnajmowanie różnych kątów, współwynajmowanie lokalu z emerytami, przenoszenie z miejsca na miejsce. Miejmy nadzieją na zawsze, bo aktualnie działający Prezes Oddziału podjął właśnie starania - z absolutnym widokiem na powodzenie - o prawo wieczystej dzierżawy tego lokalu.

Prezes Zarządu
Prezesem owym - i dopowiedzmy od razu autorem sporej części tego co decyduje o prężności Oddziału - jest od trzech lat Wiesław Wojnarski. W Polskim Związku Hodowców Gołębi Pocztowych od 7 lat. Zapisał się po raz drugi, bo był już w szeregach w Gorlicach (rodzinnym mieście) jako uczeń, odziedziczywszy zainteresowanie gołębiami po ojcu, wielkim ich orędowniku. O Prezesie W. Wojnarskim będziemy zapewne jeszcze wiele i często słyszeć.

Polski Związek Hodowców Gołębi Pocztowych zyskał w osobie tego krakowskiego biznesmena nie tylko sprawnego działacza, ale i dużą osobowość. A członkowie jego Oddziału dodatkowo zyskali kogoś, kto wykorzystując swoje talenty organizatorskie, a i liczne i dobre kontakty w kręgach władzy i biznesu potrafi wiele jeszcze dla nich "załatwić". No i Oddział zyskał sponsora wielu swoich poczynań, choćby wyjazdów na Górę Św. Anny czy poczęstunków przy towarzyskich i służbowych okazjach. Jego najnowszy pomysł w tym względzie- Zakończenie sezonu lotowego w plenerze, w trakcie finansowanej całkowicie przez Prezesa całodniowej wycieczki .

Pewnym ewenementem Oddziału Prezesa Wojnarskiego jest stosunkowo duża liczba młodych adeptów sportu, którzy występują o członkostwo PZHGP. Pomyśleć: tu w Nowej Hucie, czyli w Krakowie, gdzie młodzi ludzie maja tyle, zdawałoby się, atrakcyjniejszych możliwości! A jednak! Tym dotkliwiej jawi się potrzeba opracowania szczegółowszej historii Oddziału Nowa Huta. Ci młodzi - obecni i przyszli członkowie Związku - powinni być świadomi jakie tradycje dziedziczą i komu zawdzięczają możliwość uprawiania swego pięknego hobby w prawie luksusowych warunkach.

I jeszcze o jednym pomyśle W. Wojnarskiego: otóż uważa on, że nasze Oddziały - jego nie wyłączając - są zbyt małe, co negatywnie odbija się na ich kondycji zarówno finansowej jak i organizacyjnej. Podjął więc rozmowy z sąsiednimi Oddziałami na temat fuzji. Pozostaje życzyć Prezesowi powodzenia i sukcesu!